Kirowskie

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Pierwsza jaskółka złotej ery

W najbliższych dniach przypada kolejna, trzecia już rocznica działalności mojej strony internetowej popularyzującej oraz systematyzującej wiedzę na temat sowieckiego zegarmistrzostwa. Blisko osiem dekad historii przemysłu zegarkowego na terenach ZSRR tworzy bardzo szerokie pole do popisu dla badaczy, historyków oraz entuzjastów czasomierzy zza Buga. Swoje badania skupiam na najlepszym dla zegarków okresie Związku Sowieckiego, czyli przedziale lat 1950-1980. Aby móc lepiej zrozumieć mechanizm działania tej gałęzi przemysłu w Kraju Rad postaram się dziś zabrać Państwa w swoistą podróż w czasie do lat wczesnopowojennych, kiedy to na męskich nadgarstkach królowała najpopularniejsza a zarazem najliczniejsza seria czasomierzy, która zniknęła dopiero w 2004 roku, po blisko 60 latach nieprzerwanej obecności na rynku. Mowa o Pobiedzie, której dumna nazwa miała na celu upamiętnienie wielkiego zwycięstwa ZSRR w II wojnie światowej, zwanej przez nich Wielką Wojną Ojczyźnianą. 

Rok 1945. Świat podnosi się z wojennej zawieruchy starając powrócić do normalnego życia tak szybko jak to tylko możliwe. Podobnie w Kraju Rad, gdzie od wiosny świętowano już wielkie zwycięstwo. Bez wątpienia można godzinami opisywać atmosferę tamtego okresu, lecz w dzisiejszych rozważaniach warto skupić się w sensie stricto na tematyce zegarmistrzowskiej. Cofnijmy się więc do roku 1936, kiedy to sowieci nawiązują współpracę z francuskimi zakładami LIP (Fryderyk Lipman) Wtedy to Rosjanie zakupili projekty trzech typów mechanizmów: Lip T18 - znany ze Zwiezdy, Lip 40 - znany z zegarków kieszonkowych ZiM, oraz Lip 26 - mechanizm zegarka naręcznego... opisywanej Pobiedy. Myślę, że warto też zwrócić uwagę na samą systematykę oznaczania werków, cyfra charakteryzująca kaliber była średnicą mechanizmu podaną w milimetrach. W przypadku T18 dodano literę, aby wyróżnić ten typ ze względu na prostokątny kształt. Niestety wybuch wojny pokrzyżował plany produkcyjne i w efekcie wyprodukowano tylko śladowe ilości zegarków ZIF i Zwiezda. Do projektu wrócono jednak jesienią 1945 roku, kiedy to zaprezentowano na Kremlu pierwsze prototypy zegarków, które zdobyły aprobatę rządzących w tym samego Józefa Stalina. Wtedy już nic nie stało na drodze Pobiedy do zwycięstwa. 

fot. Wojciech Tymkiewicz 
Pierwszym zakładem produkującym słynne "czerwone 12" opartych na werku 26, w ZSRR nazwanym K-26, była fabryka w Penzie. W kolejnych latach dołączyły do niej pozostałe ośrodki zegarmistrzowskie mieszczące się w ZSRR. Opisywane Pobiedy wytwarzano do połowy lat 50-tych, kiedy to zostały zastąpione przez nowe wzory. Stworzony przeze mnie opis stanowi jedynie pobieżne streszczenie historii tej marki w sposób jasny i czytelny, niezwykle ceniony model przekazu w dzisiejszej erze pośpiechu... lecz myślę, że warto na dłuższą chwilę zatrzymać się wieczorową porą nad balansującym sercem minionej ery, czasu wielkich przemian, wielu smutków i radości, ale przede wszystkim osobistych historii, których zegarek naręczny jest nieodłącznym elementem. Wsłuchując się w prace wychwytu przy odrobinie wyobraźni z pewnością uda nam się uslyszeć krzyk, płacz i śmiech poprzednich właścicieli na zawsze zamknięty w magicznej obudowie chromowanej koperty...

Poniżej zdjęcia wybranych Pobied z początku produkcji (1952 i 1953 rok - najstarsze egzemplarze tego typu w kolekcji)

fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 
fot. Wojciech Tymkiewicz 

Łączę serdeczne pozdrowienia i zachęcam do lektury kolejnych wpisów, dodam, że w najbliższych dniach głównym bohaterem publikacji będzie pierwszy sowiecki zegarek z datownikiem jakim jest... zgadnijcie Państwo sami!

Wojciech Tymkiewicz