Kirowskie

wtorek, 29 października 2013

Czym są dla mnie zegarki?


Wiele osób zadaje mi to pytanie każdego dnia... Zegarek jest dla mnie czymś więcej niż tylko zwykłym przedmiotem codziennego użytku. Jest niemym świadkiem wielu historii z życia użytkownika, jego rodziny oraz znajomych. Spoglądając na zegarki, szczególnie te starsze, z lat 50-tych, których tarcze pokryte są patyną, wiele możemy dowiedzieć się o życiu, a czasem nawet sytuacji politycznej tamtych czasów. Doskonałym tego przykładem jest moja ulubiona marka zegarków, Pobieda, których nazwa sławi zwycięstwo ZSRR w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Jeśli chodzi o codzienne użytkowanie zegarka, to traktuję go z szacunkiem i dbam o niego jak mogę, aby starczył mi jak najdłużej.Zbieranie zegarków zawsze traktowałem bardzo sentymentalnie. Na początku zbierałem wszystkie czasomierze opatrzone napisem "Made in USSR", ale z czasem, kiedy moja kolekcja zaczęła się gwałtownie powiększać, ograniczyłem się do poszukiwania konkretnych modeli i wzorów oraz unikatów. Na pewno nie jestem uzależniony od kupowania nowych okazów, zależy co się trafia, czasem kupię 10 zegarków w miesiącu, czasem przez kilka miesięcy nie kupię nic.

Obecnie mój zbiór liczy ok.100 zegarków. Wiele z nich jest przeznaczona na części. Takich ładnych, odnowionych lub dobrze zachowanych, które można nosić mam ok.60, więc mam w czym wybierać każdego poranka.
Swoje zegarki przechowuję w drewnianej gablotce, którą własnoręcznie wykonałem. Zegarki w stanie NOS (z j. ang. New Old Stock – nowe ze starych zapasów) przechowuję w oryginalnych, fabrycznych pudełkach wraz z gwarancjami i paszportami co też widać na załączonych fotografiach. Zegarki, które noszę na co dzień przechowuję na ekspozytorach.

W mojej kolekcji wszystkie zegarki (z wyjątkiem tych przeznaczonych na części oraz wspominanych NOS) posiadają paski. Na zdjęciach nie wszystkie je mają, ponieważ fotografuję zegarki zaraz po zakupie, często przed dobraniem paska, przy którego zakupie unikam chińszczyzny. Wszystkie moje paski są produkcji radzieckiej oraz polskich rzemieślników i pochodzą ze starych zapasów z PRL-u. Ostatnio nawet udało mi się, przy pomocy znajomego z Białorusi sprowadzić kilka nieużywanych radzieckich złoconych (5 mikronów) bransolet, które idealnie komponują z 23 kamieniowymi Łuczami kaliber 2209.
Przy zakupie zegarka najwięcej uwagi skupiam na oryginalności i wizualnym stanie zachowania, ponieważ to najtrudniej zmienić. Drugorzędną sprawą jest stan techniczny (szczególnie obecność i stopień zachowania balansu, bo jego naprawa jest najdroższa). Jeśli chodzi o jakieś dodatkowe funkcje to na próżno szukać takich w radzieckich zegarkach, a zbieram tylko takie. Ich "udogodnienia" ograniczają się najczęściej tylko do datownika czy werku z automatycznym naciągiem.
Bardzo ważną sprawą przy zakupie zegarka jest dla mnie tarcza. Nie uznaję renowacji tarcz (bo w praktyce to namalowanie nowej tarczy na starym materiale), więc zwracam uwagę na stan jej zachowania. Zegarki zbieram seriami, których egzemplarze różnią się czasem tylko szczegółem cyferblatu. Bardzo dobrze ilustrują to Pobiedy z lat 50-tych, moje ulubione zegarki, które były równolegle produkowane w kilku fabrykach, a w każdej z nich stosowano inne, choć bardzo podobne wzory tarcz.

Kolejnym szczegółem na który zwracam uwagę przy zakupie czasomierza jest stan koperty. Wiele osób ma silnie żrący pot, który potrafi wyżreć w kopercie spore ubytki. Taki zegarek od razu klasyfikuję na części, ponieważ najczęściej jest bardzo zużyty i wygląda mało estetycznie. Podobnie ma się rzecz z kopertami złoconymi. Najwięcej uwagi należy poświęcić kopertom złotym, ponieważ takie, o ile były używane, często są bardzo porysowane oraz powyginane -radzieckie 14 karatowe złoto jest dosyć miękkie.


To prawda, w mojej kolekcji jest wiele unikatowych i ciekawych egzemplarzy. Zegarki zbiera się latami i rzadko zdarzają się ciekawe modele. Mam taką zasadę, że nigdy nie kupuję zegarka przez internet. Wyjątkiem były epizodyczne zakupy na znanym i cenionym przez kolekcjonerów forum zegarkowym.
Bardzo rzadko zaglądam też na bazarki, ponieważ handlarze bardzo często oszukują i czasem za zwykłego Poljota z lat 80-tych życzą sobie kilkaset zł...

W moim mieście, Gliwicach, mam wielu zaprzyjaźnionych zegarmistrzów i antykwariuszy, którzy po znajomości załatwiają mi ciekawe egzemplarze - za co ja staram się wspomagać ich hobby. Np. poszukuje im starych mebli, monet, żelazek i innych antyków, które oni akurat zbierają. I tak każdy komuś pomoże i nasze kolekcje się rozrastają.
Innym sposobem pozyskania zegarków było rozpowszechnienie mojej pasji między rodziną i znajomymi. Własnej od nich dostałem większość zegarków, Takie egzemplarze są dla mnie najcenniejsze, na zawsze pozostaną w mojej kolekcji i zawsze będą mi przypominać daną osobę...
Najciekawszym sposobem pozyskania zegarka była pewna wizyta u babci, kiedy siedząc na wersalce podczas uroczystości rodzinnej coś zabłysło mi między szczelinami materaca. Poprosiłem babcie o zgodę na rozłożenie nie ruszanej od 30 lat wersalki i mym oczom ukazała się zagubiona lata temu Pobieda z 1957 roku należąca do mojego dziadka. O dziwo zegarek ruszył!
Jako wieloletni kolekcjoner czuję się usatysfakcjonowany moją kolekcją, ale mam kilka zegarków na które poluje latami... Najbardziej zależy mi zwyczajnej Pobiedzie z lat 50-tych, ale z czarną tarczą. Z pozoru popularny zegarek jest teraz bardzo ciężko dostępny. Czasem się zdarzają, ale najczęściej barierą przed kupnem jest stosunek ceny do stanu, a z tym jest często kiepsko, ponieważ czarne tarcze z dodatkiem lumy często gorzej wytrzymywały próbę czasu.
Zegarek codziennie dobieram do stroju. Nigdy nie jest przypadkowy. W zależności od pogody i pory roku na moim nadgarstku królują zarówno stare Pobiedy, Poljoty, Rakiety, Wostoki jak i całkiem współcześnie i świeżo wyglądające Komandiry i Amfibie. Na co dzień najbardziej polubiłem tą Kamę z 1956 roku, której tarcza wręcz opowiada historię minionego wieku. Na niedzielę do odświętnego garnituru używał wspomnianego już złoconego Łucza.

Moim pierwszym zegarkiem, zresztą do dziś ulubionym, jest Zaria - prezent komunijny mojego taty. Pewnego dnia, kiedy miałem jeszcze kilka lat znalazłem na dnie szuflady w.w. Zarię i od razu mi się spodobała. Jako, że były to czasy kiedy zegarki radzieckie nie przedstawiały żadnej wartości materialnej, to rodzice dali mi ją do użytku. Miało to być rozwiązanie prowizoryczne ale...nosiłem ją ok. 10 lat i potem nie chciałem nawet słyszeć o zmianie zegarka, wiąże z nią bardzo dużo wspomnień. Nigdy mnie nie zawiodła, i do dziś wzbudza duże zainteresowanie dzięki swojej starodawnej stylistyce. I tak zrodziła się pasja do sowieckich zegarków. Potem dostawałem kolejne zegarki od babci i reszty rodziny a kolekcja się powiększała.


Do lektury wywiadu ze mną zapraszam na blog p. Achera "Z biegiem czasu":









sobota, 26 października 2013

Damska Zaria

fot. Wojciech Tymkiewicz

Z cyklu "Poradnik dla początkującego zbieracza - hobbysty": Jak znaleźć dobrego zegrmistrza?

Każdy z kolekjonerów kiedyś musi sobie zadać to pytanie... gdzie jest najlepszy fachowiec w okolicy, który uratuje mój zegarek?...
Pytanie teoretycznie banalne, gdyż, według niektórych, starczy w pisać hasło "zegarmistrz" i google  wyświetli nam adresy zakładów w okolicy, lecz najbliższy nie oznacza najlepszy. Poszukiwanie odpowiedniego i najlepszego zarówno cenowo jak i kompetencyjnie zakładu jest często bardzo czasochłonne.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Najlepiej jest, kiedy swoją przygodę z zegarkami zaczynamy u boku kolekcjonera bardziej zaawansowanego w kolekcji. Taki znajomy może okazac sie bezcenny w chwili, kiedy odmówi nam posłuszeństwa nasz ulubiony czasomierz, lub, gdy będziemy chcieli odnowić egzemplarz po dziadku, czy kupiony okazyjnie na bazarku.
Na początku musimy określić, co chcielibyśmy naprawić lub zmienić w naszym zegareczku. Jeśli zalezy nam tylko na poprawie kondycji technicznej oraz stanu werku, dobór fachowca nie jest aż tak ważny, lecz jeśli zalezy nam na szczegółach, takich jak przetarcie cyferblatu, warto poszukać odpowiedniego zakładu.
Zanim oddamy zegarek do wybranego już zakładu, wyróbmy sobie opinie o innych zegarmistrzach w okolicy. Popytajmy o ceny i zakres poszczególnych usług. Nie targujmy się, bo fachowcy tego nie lubią, ale warto wynegocjować zmianę teleskopów a czasem nawet paska w cenie remontu.
Po odbiorze pierwszego zegarka z naprawy od razu widać umiejętności oraz zaangażowanie zegarmistrza. Najlepszy fachowiec, jeśli przyjmuje zegarek do czyszczenia, wyjmując "bebechy" z koperty, przeczyści i wypoleruje jej powierzchnię, uzupełni wypełnienie wskazówek i odkurzy tarczę. Tacy zegarmistrzowie to niestety już rzadkość, w większości uwagę poświęcają tylko stronie technicznej czasomierza nie zwracając uwagi na jego estetykę...
Werk Moskwy po czyszczeniu i polerowaniu płyt mechanizmu.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Kiedy już posiadamy wieloletnie doświadczenie w zbieractwie, warto rozeznać, w którym zakładzie jakie usługi sa najlepsze. Ja swoje okazy oddaje w zależności od usterki do trzech różnych, niezależnych zakładów. Jeden zegarmistrz najlepiej reguluje i czyści werk, drugi dobrze czyści tarczę i tanio wymienia szkiełka a inny ma fajne i tanie paski (oryginały z PRL-u).
Pamiętajcie, że dobór fachowca jest bardzo ważny w waszej kolekcjonerskiej karierze!

Oto przykładowy cennik usług zegarmistrzów z Gliwic, są to jeszcze ceny w granicach rozsądku, w przeciwieństwie do warszawskich zakładów, w których ceny są wielokrotnie wyższe...

czyszczenie/smarowanie/regulacja - 25-35zł
wymiana szkiełka - 5-15zł
naprawa/wymiana balansu połączona z czyszczeniem - 40-50zł
wymiana sprężyny - 18-20zł
wymiana koronki - 5-15zł
wymiana teleskopów  - 2-10zł

Pozdrawiam i zapraszam do lektury kolejnych wpisów, oraz do kontaktu tych, którym mógłbym pomóc fachową radą.



Kwarcowy Łucz, czyli sowieta na baterie...

Dziś na blogu przestawiam Łucza, z pozoru może przypominac klasyczne czasomierze z Mińskiej Fabryki Zegarów wyposażone w charakterystyczne, żółte werki kaliber 2209 (najcieńszy mechanizm produkowany w ZSRR), lecz w rzeczywistości jest to zegarek kwarcowy, czyli zasilany energią elektryczną.


Dzięki radzieckim symbolom na tarczy zegarek stanowi dziś kolekcjonerską gratkę.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Łucz może stanowić ciekawe uzupełnienie kolekcji zegarków mechanicznych oraz świadczyć o tym, że nie każdy sowiecki zegarek jest nakręcany...

sobota, 19 października 2013

Współczesny białoruski Łucz, czyli mechaniczny garniturowiec z tradycją za przystępną cenę


Dziś na blogu nie typowo, gdyż przedstawiam współczesny białoruski wyrób znanej wśród kolekcjonerów marki Łucz.
Przedstawianego Łucza wyprodukowano w październiku 2012 roku, sprzedano we wrześniu 2013 roku.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Prezentowany egzemplaż pochodzi z Mińskiej Fabryki Zegarów, której historia rozpoczęła się w 1953 roku, kiedy decyzją o rozpocząciu budowy zakładów przypieczętowano początek rozwoju branży zegarkowej w Białoruskiej SRR.  Właśnie z tamtych lat pochodzą małe, ciekawe, damskie zegarki marki Zaria, czyli świt. Był to najmniejszy radziecki zegarek produkowany seryjnie.Na początku 1962 roku zainaugórowano markę "Wympieł", czyli sztandar. Były to eleganckie męskie zegarki. Dziś stanowią kolekcjonerski rarytas. W 1980 roku mińskie zegarki były eksportowane do 13 krajów w tym Niemcy, Polska, Wielka Brytania i Syria. Dziś Mińska Fabryka Zegarów z 60-letnią tradycją nadal produkuje bardzo dobre i trwałe zegarki nadal popularne na Białorusi i w krajach byłego ZSRR. Dosknałym przykładem jest przedstawiany czasomierz.

Przepiękna giloszowana tarcza nadaje klasy Łuczowi.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Wielka i masywna a zarazem elegancka 40mm koperta wykonana jest ze stali nierdzewnej jak głosi instrukcja, lecz w zależności od światła przybiera od stalowej do złotej barwy.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Klasyczny Łucz to doskonały dodatek do stroju każdego eleganckiego mężczyzny.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Polecam wszystkim ten zegarek, jest to doskonały zegarek na rozpoczęcie swojej przygody z ekskluzywnymi zegarkami mechanicznymi, jego cena waha się od 100 do 200zł, w zależności od źródła.






sobota, 12 października 2013

Radioaktywność zegarków radzieckich... prawda czy mit?

Radioaktywność zegarków radzieckich od lat zastanawia ich świadomych użytkowników. Teoretycznie za przykład można wziąć fakt, że wiele z sowieckich czasomierzy, szczególnie tych z lat 50-tych, służyło ich użytkownikom przed dekady. Byłem tak przekonany do dnia, kiedy na moim funpage na facebooku pojawił się zastanawiający wpis:
Bardzo zaniepokoił mnie ten wpis, lecz finalnie wszystko sie wyjasniło pozytywnie.
Źródłem promieniowania miało być rzekomo tajemnicze wypełnienie wskazówek zegarków marki Kama. Prawdą jest, że stosowano  w niektórych seriach masę świecącą na bazie fosforu, lecz jak wypowiedzieli sie spacjaliści, dopóki "nie będziemy lizać tarczy ani wskazówek nic nam nie grozi". Na szczęście eksponaty z mojego zbioru posiadają ażurowe wskazówki, lub wypełnione farbą. 
Kama z wypełnieniem farbą nie zawiera żadnych pierwiastków radioaktywnych.
fot. Wojciech Tymkiewicz
Realne zagrożenie stanowi jedynie posiadanie w domu zegarów czołgowych i pochodzących z łodzi podwodnych. W nich zastosowano dużą ilość wypełnienia świecącą masą, która w takiej ilości może być niebezpieczna. 
Jako ciekawostkę można uznać fakt, że w latach 50-tych, kiedy świadomość  pracownic zakładów zegarowych była słaba, kobiety malowały sobie paznokcie farbą z dodatkiem radu, aby na wieczornych dancingach ładnie świecily im paznokcie...

sobota, 5 października 2013

Legendarna "Czerwona dwunastka", czyli pamiątka wielkiej pobiedy

Dziś na blogu przestawiam Pobiedę z końca lat 40-tych, która dzięki charakterystycznemu czerwonemu indeksowi cyfry 12 zyskała miano "Czerwonej dwunastki".
Na tarczy przedstawianego egzemplarza widać resztki wyblakniętej "12".
fot. Wojciech Tymkiewicz
Pobieda 12 to pierwszy radziecki powojenny model zegarka. Jak sama nazwa głosi, czasomierz wydano z okazji zwycięstwa ZSRR w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej.

Dziś taka Pobieda to kolekcjnerski rarytas.
fot. Wojciech Tymkiewicz